Poszłyśmy za Budew'em. Zaprowadził nas do niewielkiej polanki pełnej kolorowych jagód.
- Brawo, malutki! - pogłaskałam pokemona.
- Budew, dew!
Zaczęłyśmy zbierać jagody. Nagle coś mnie ukuło w rękę. Spojrzałam za siebie. Stała tam Roselia szykująca się do ataku. Ember od razu zareagował i skoczył przed pokemona, warcząc.
- Ember, atak kulą ognia! - poleciłam.
Vulpix od razu wykonał polecenie. Roselia strzeliła w niego kolcami.
- Unik!
Pokemon zgrabnie uniknął ataku ze strony wroga.
- A teraz zakończ walkę stalowym ciosem!
Vulpix posłusznie uderzył wroga stalowym ciosem. Walka była zakończona.
- Brawo, Ember! - przytuliłam pokemona.
Lati, Rita i mały Budew podbiegli do mnie.
- Wszystko dobrze? - spytała Latika.
- Chyba tak, ale... ręka mnie strasznie boli...
- Chodźmy do lecznicy. - zaproponowała.
***
- To trucizna. Roselie mają trujące kolce. - rzekła pielęgniarka.
- Czy to coś poważnego? - spytała Lati.
- Raczej nie, ale nie będzie mogła zbytnio przemęczać ręki przez tydzień, ponieważ ukłucie było słabe i krótkie, więc nie napłynęło dużo trucizny.
- To dobrze. Dziękujemy. - podziękowałam i wyszłyśmy.
I tak Ember jest o 1 poziom wyżej, a ja na szczęście wyszłam cało ;P
<Lati?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz