Siedziałem sobie nie wadząc nikomu w zaklętej grocie. Czemu by nie?
Ostatnimi czasy Kilerron prowadził mnie zawsze w to miejsce i
rozpaczliwie czegoś szukał. Ja jak głupi zawsze lazłem za nim, bo to w
końcu mój jedyny pokemon i chcę, żeby był szczęśliwy i zdrowy... z
zamyślenia wyrwał mnie zapach ognia. Wstałem i poszedłem w tamtym
kierunku. Po kilku sekundach przybiegł do mnie Charmander. Obijał się
jak głupi o ściany i wrzeszczał tak, że pewnie Shiruko w akademii by go
usłyszała. Wziąłem go na ręce i spróbowałem uspokoić ale był tak
przerażony, że podpalił mi rękaw. Włożyłem Kilerrona do pokeballa żeby
się trochę ogarnął i ruszyłem w kierunku, z którego przybiegł. Skręciłem
w ślepy korytarz. Na jego końcu siedział dość duży pokemon o długim
pysku. Sięgnąłem po pokedex.
"Krokrok, druga ewolucja Sandile'a. Typ ziemny, wyglądem przypomina krokodyla".
Uśmiechnąłem się pod nosem i wyciągnąłem pokeball z kieszeni.
-Kilerron, ruszaj-szepnąłem i wypuściłem pokemona.-Nie bój nic, dasz mu
radę. Zaziej mu ogniem w oczy! Dobrze! A teraz ognistą kulą w brzuch! I
jeszcze raz ogniem po oczach! Podpal cały ten zaułek! Świetnie!
Rzuciłem pokeball w kierunku pokonanego. Chwila prawdy... TAK! JEST MÓJ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz